środa, 30 września 2009

Fotografia stereoskopowa czyli 3D w wersji retro

Bardzo lubię klimat starych fotografii, a już kompletnego bzika mam na punkcie fotografii trójwymiarowej. Najbardziej kręci mnie fotografia w formie stereopar oglądanych za pomocą urządzenia zwanego stereoskopem. Stereopara to są 2 fotografie zrobione prawie z tego samego miejsca. Prawie, bo z przesunięciem aparatu o około 10 cm, czyli o odległość równą mniej więcej rozstawowi ludzkich oczu. Ewentualnie zrobione aparatem fotograficznym wyposażonym w 2 obiektywy. Czy patrzyliście kiedyś jednym okiem na swój palec na wyciągniętej ręce? Poptrzcie najpierw lewym okiem, a później prawym. I okazuje się, że perspektywa widziana za palcem jest dla każdego oka inna – tło za palcem przesuwa się. I to jest właśnie widzenie trójwymiarowe. Każdy z nas widzi trójwymiarowo, choć często nie zdaje sobie z tego sprawy. Dzięki takiemu widzeniu potrafimy oceniać odległość. Osoby widzące tylko na jedno oko mają z tym problem. A efekt 3D widziany w fotografii trójwymiarowej jest bardzo przerysowany, a przez to często wręcz magiczny. Kawałek płaskiego papieru potrafi dać zaskakujące wrażenia, ale trzeba mieć do tego stereoskop – urządzenie umożliwiające osiągnięcie efektu nałożenia się 2 obrazów na siebie. Można także osiągnąć efekt nałożenia się obrazów również bez stereoskopu, dzięki zrobieniu zeza.
Drugim znanym sposobem osiągnięcia efektu 3D w fotografii jest fotografia anaglifowa. Anaglify jednak wcale mnie już nie kręcą. Do ich oglądania potrzebne są okulary z kolorowymi (czerwonym i niebieskim) szkłami. Są to fotografie stworzone z użyciem nowoczesnej technologii i dlatego brakuje im tej magii obcowania z przeszłością. Fotografia anaglifowa wygląda jak nieudane, nieostre zdjęcie w którym rozjechały się kolory. Składają się one dopiero w całość po założeniu okularów. Technikę fotografii anaglifowej wykorzystuje się przy kręceniu filmów trójwymiarowych, które można również oglądać w naszej olsztyńskiej „Alfie”. Jak ktoś ma małe dzieci oczywiście, bo lecą tam głównie filmy trójwymiarowe dla dzieci.

Fotografia stereoskopowa jest prawie tak stara jak sama fotografia. Chociaż zjawisko powstawania obrazu dzięki aparatowi-kamerze znane jest już od bardzo dawna (podobno sam Arystoteles wykorzystywał już camerę obscurę do swoich badań), to pierwsze próby uwiecznienia takiego obrazu podjęto dopiero na przełomie XVIII/XIX wieku. Najstarsze na świecie znane zachowane zdjęcie pochodzi z 1826 roku.
Za początki fotografii stereoskopowej uznaje się rok 1838, kiedy to angielski uczony Charles Wheatstone przedstawił Królewskiemu Towarzystwu Naukowemu w Londynie pierwsze urządzenie przeznaczone do przestrzennego widzenia obrazów.
Rozkwit tej sztuki użytkowej nastąpił na przełomie XIX/XX wieku. W wielu krajach powszechne było hasło „stereoskop w każdym domu”. Ludzie spotykali się wieczorami w domach, aby wspólnie odbywać seanse oglądania zdjęć stereoskopowych. Było to bardzo modne. Stereofotografie były dla tych ludzi żyjących cały wiek temu oknem na świat - czymś, czym dziś jest dla nas internet i telewizja.
A ja prawie już nie oglądam telewizji, za to namiętnie oglądam zdjęcia stereoskopowe i niestety dużo siedzę w necie. Czasami zastanawiam się, czy nie urodziłem się 100 lat za poźno? Dzięki oglądaniu starych zdjęć 3D mam możliwość podróżowania w czasie. Maszyną czasu jest stereoskop.

Na koniec próbka fotografii stereoskopowych pochodzących z początków XX wieku. Pierwsze to Nowy Jork i Empire State Building. Znacie King Konga? To na szczycie tego budynku opędzał się od atakujących go samolotów:
A to ponętna kobieta na brzegu morza. W tamtych czasach musiało to być bardzo odważne zdjęcie :)

W golfa można było grać wszędzie. Nawet na szczycie piramidy Cheopsa. Teraz to można tylko pomarzyć o takich ekstrawagancjach:
A na koniec polonik – bose dzieci w Zakopanem:

sobota, 26 września 2009

Jest "Alfa" - a co było wcześniej ?

Kilka dni temu otwarta została nowa część „Alfy”. Pamiętacie jak wyglądało centrum Olsztyna przy ul. Piłudskiego zanim ją wybudowano? Zapyziała dziura w centrum miasta. „Alfa” mimo swojej funkcjonalności jest jednak dla mnie pseudomodernistycznym koszmarkiem. Elewacja jak na mój gust to paskudztwo. A przecież można było nawiązać do historycznej zabudowy i zrobić elewację w formie kilku kamienic w moim ulubionym stylu secesyjnym. Tak zrobiono w Warszawie przy odbudowie ratusza. Elewacja jest odbudowana ściśle według przedwojennych wzorców, a cały budynek jest supernowoczesną konstrukcją. Nawet poziom kondygnacji w budynku nie odpowiada poziomowi wynikającemu z linii okien na ścianie od strony ulicy. I co? Okazało się, że można zbudować coś bardzo nowoczesnego, zachowując odrobinę szacunku dla historii. A co zrobił architekt naszego miasta? Moim zdaniem wcale nie popisał się. Architekt miejski powinien mieć konkretną koncepcję nie tylko w zakresie przeznaczenia terenów pod konkretne cele, ale również jak z samej jego nazwy wynika – koncepcję architektoniczną, koniecznie uwzględniającą elementy historyczne.
Tak wyglądało miejsce w którym dzisiaj stoi "Alfa" wiosną 2004 roku:

Allenstein - tak wyglądała dzisiejsza ul. Piłsudskiego – wtedy Kleeberger Strasse (czyli ulica Klebarska, wiodąca w kierunku Klebarka) - na starej pocztówce w 1918 roku. Niepowtarzalny klimat:

I widok z wieży ratuszowej - to już 1941 rok:

A to widok z drugiej strony. Pocztówka z 1958 roku. Widać nieistniejącą już dziś ul. Fabryczną. Nazwa wzięła się od dawnej fabryki zapałek Ladendorffa (z lewej):

W miejscu nowej „Alfy” jeszcze niedawno stał ten budynek, przy ul. 22-Stycznia 24. Przed wojną ul. 22-Stycznia (dawna Post Strasse) biegła inaczej niż dzisiaj – od poczty pod górkę i zakręcała w lewo właśnie bezpośrednio przed tym budynkiem i łączyła się z ul. Piłsudskiego na wysokości ul. Kopernika:

A tak wyglądy kamienice na rogu Post Strasse i Kleeberger Strasse – z lewej widać pod dużym kątem kamienicę z poprzedniego zdjęcia, przy ul. 22-Stycznia 24. Jest rok 1915:


I pewnie już zapomnieliście o tym raczej mocno przeciętnej urody budynku po lewej stronie „Dukatu” ? To Piłsudskiego nr 16. W tym miejscu jest dzisiaj wejście do „Alfy”. A kiedyś na parkingu na zapleczu tej kamienicy zdawałem egzamin na prawo jazdy – próba parkowania wyszła całkiem nieźle.


I jeszcze raz ulica Fabryczna i dom z numerem 3:

A to już grudzień 2004 roku:
Na koniec doszedłem jednak do wniosku, że dzisiaj to miejsce wygląda znacznie lepiej, prawda?