Bardzo lubię klimat starych fotografii, a już kompletnego bzika mam na punkcie fotografii trójwymiarowej. Najbardziej kręci mnie fotografia w formie stereopar oglądanych za pomocą urządzenia zwanego stereoskopem. Stereopara to są 2 fotografie zrobione prawie z tego samego miejsca. Prawie, bo z przesunięciem aparatu o około 10 cm, czyli o odległość równą mniej więcej rozstawowi ludzkich oczu. Ewentualnie zrobione aparatem fotograficznym wyposażonym w 2 obiektywy. Czy patrzyliście kiedyś jednym okiem na swój palec na wyciągniętej ręce? Poptrzcie najpierw lewym okiem, a później prawym. I okazuje się, że perspektywa widziana za palcem jest dla każdego oka inna – tło za palcem przesuwa się. I to jest właśnie widzenie trójwymiarowe. Każdy z nas widzi trójwymiarowo, choć często nie zdaje sobie z tego sprawy. Dzięki takiemu widzeniu potrafimy oceniać odległość. Osoby widzące tylko na jedno oko mają z tym problem. A efekt 3D widziany w fotografii trójwymiarowej jest bardzo przerysowany, a przez to często wręcz magiczny. Kawałek płaskiego papieru potrafi dać zaskakujące wrażenia, ale trzeba mieć do tego stereoskop – urządzenie umożliwiające osiągnięcie efektu nałożenia się 2 obrazów na siebie. Można także osiągnąć efekt nałożenia się obrazów również bez stereoskopu, dzięki zrobieniu zeza.
Drugim znanym sposobem osiągnięcia efektu 3D w fotografii jest fotografia anaglifowa. Anaglify jednak wcale mnie już nie kręcą. Do ich oglądania potrzebne są okulary z kolorowymi (czerwonym i niebieskim) szkłami. Są to fotografie stworzone z użyciem nowoczesnej technologii i dlatego brakuje im tej magii obcowania z przeszłością. Fotografia anaglifowa wygląda jak nieudane, nieostre zdjęcie w którym rozjechały się kolory. Składają się one dopiero w całość po założeniu okularów. Technikę fotografii anaglifowej wykorzystuje się przy kręceniu filmów trójwymiarowych, które można również oglądać w naszej olsztyńskiej „Alfie”. Jak ktoś ma małe dzieci oczywiście, bo lecą tam głównie filmy trójwymiarowe dla dzieci.
Fotografia stereoskopowa jest prawie tak stara jak sama fotografia. Chociaż zjawisko powstawania obrazu dzięki aparatowi-kamerze znane jest już od bardzo dawna (podobno sam Arystoteles wykorzystywał już camerę obscurę do swoich badań), to pierwsze próby uwiecznienia takiego obrazu podjęto dopiero na przełomie XVIII/XIX wieku. Najstarsze na świecie znane zachowane zdjęcie pochodzi z 1826 roku.
Za początki fotografii stereoskopowej uznaje się rok 1838, kiedy to angielski uczony Charles Wheatstone przedstawił Królewskiemu Towarzystwu Naukowemu w Londynie pierwsze urządzenie przeznaczone do przestrzennego widzenia obrazów.
Rozkwit tej sztuki użytkowej nastąpił na przełomie XIX/XX wieku. W wielu krajach powszechne było hasło „stereoskop w każdym domu”. Ludzie spotykali się wieczorami w domach, aby wspólnie odbywać seanse oglądania zdjęć stereoskopowych. Było to bardzo modne. Stereofotografie były dla tych ludzi żyjących cały wiek temu oknem na świat - czymś, czym dziś jest dla nas internet i telewizja.
A ja prawie już nie oglądam telewizji, za to namiętnie oglądam zdjęcia stereoskopowe i niestety dużo siedzę w necie. Czasami zastanawiam się, czy nie urodziłem się 100 lat za poźno? Dzięki oglądaniu starych zdjęć 3D mam możliwość podróżowania w czasie. Maszyną czasu jest stereoskop.
Na koniec próbka fotografii stereoskopowych pochodzących z początków XX wieku. Pierwsze to Nowy Jork i Empire State Building. Znacie King Konga? To na szczycie tego budynku opędzał się od atakujących go samolotów:
A to ponętna kobieta na brzegu morza. W tamtych czasach musiało to być bardzo odważne zdjęcie :)Drugim znanym sposobem osiągnięcia efektu 3D w fotografii jest fotografia anaglifowa. Anaglify jednak wcale mnie już nie kręcą. Do ich oglądania potrzebne są okulary z kolorowymi (czerwonym i niebieskim) szkłami. Są to fotografie stworzone z użyciem nowoczesnej technologii i dlatego brakuje im tej magii obcowania z przeszłością. Fotografia anaglifowa wygląda jak nieudane, nieostre zdjęcie w którym rozjechały się kolory. Składają się one dopiero w całość po założeniu okularów. Technikę fotografii anaglifowej wykorzystuje się przy kręceniu filmów trójwymiarowych, które można również oglądać w naszej olsztyńskiej „Alfie”. Jak ktoś ma małe dzieci oczywiście, bo lecą tam głównie filmy trójwymiarowe dla dzieci.
Fotografia stereoskopowa jest prawie tak stara jak sama fotografia. Chociaż zjawisko powstawania obrazu dzięki aparatowi-kamerze znane jest już od bardzo dawna (podobno sam Arystoteles wykorzystywał już camerę obscurę do swoich badań), to pierwsze próby uwiecznienia takiego obrazu podjęto dopiero na przełomie XVIII/XIX wieku. Najstarsze na świecie znane zachowane zdjęcie pochodzi z 1826 roku.
Za początki fotografii stereoskopowej uznaje się rok 1838, kiedy to angielski uczony Charles Wheatstone przedstawił Królewskiemu Towarzystwu Naukowemu w Londynie pierwsze urządzenie przeznaczone do przestrzennego widzenia obrazów.
Rozkwit tej sztuki użytkowej nastąpił na przełomie XIX/XX wieku. W wielu krajach powszechne było hasło „stereoskop w każdym domu”. Ludzie spotykali się wieczorami w domach, aby wspólnie odbywać seanse oglądania zdjęć stereoskopowych. Było to bardzo modne. Stereofotografie były dla tych ludzi żyjących cały wiek temu oknem na świat - czymś, czym dziś jest dla nas internet i telewizja.
A ja prawie już nie oglądam telewizji, za to namiętnie oglądam zdjęcia stereoskopowe i niestety dużo siedzę w necie. Czasami zastanawiam się, czy nie urodziłem się 100 lat za poźno? Dzięki oglądaniu starych zdjęć 3D mam możliwość podróżowania w czasie. Maszyną czasu jest stereoskop.
Na koniec próbka fotografii stereoskopowych pochodzących z początków XX wieku. Pierwsze to Nowy Jork i Empire State Building. Znacie King Konga? To na szczycie tego budynku opędzał się od atakujących go samolotów:
W golfa można było grać wszędzie. Nawet na szczycie piramidy Cheopsa. Teraz to można tylko pomarzyć o takich ekstrawagancjach:
A na koniec polonik – bose dzieci w Zakopanem:
Czytając ten post mam dziwne wrażenie, że to nie tylko ja mam fijoła na pukcie fotografii stereoskopowej. Na pewno częściej będę tu zaglądał. Pozdrawiam, Tomasz Bielawski
OdpowiedzUsuń